Malinowy Chruśniak Gospodarstwo Ekologiczne Angelika i Piotr Jarecki

MIEJSCE NIEPUNKTOWANE

Jest taka piosenka: „nie prosiłam, a mam – wszystko mam. Nie oczekując niczego dostałam.
Na krzywy ryj załapać się mogłam tylko ja.

Nie prosząc dostałam i wszystko mam.” Mikromusic „Na krzywy ryj”

I to w zasadzie byłaby kwintesencja naszej historii w Malinowym Chruśniaku. Urodziliśmy się w mieście. Oczywiście to właśnie z nim wiązaliśmy naszą przyszłość. Pierwsze własne mieszkanie tuż po ślubie kupiliśmy w bloku. Ja zajmowałem się pracą w agencji reklamowej, Angelika była sekretarzem w bydgoskim liceum. Z tyłu głowy zawsze miałem wspomnienie dzieciństwa spędzanego często u dziadków na wsi. To było niewypowiedziane marzenie. Niewypowiedziane może głośno, jednak kierowane do Wszechświata…, a takie, jak może wiecie, zwykle się spełniają. Zatem zaraz po urodzeniu naszego pierwszego dziecka, nadarzyła się okazja przeprowadzki na wieś. Nie było żadnego pomysłu. Było solidnie zapuszczone gospodarstwo, blisko miasta, z oknem w kuchni wychodzącym na sad - jak w moim wyobrażeniu idealnego miejsca na świecie. Po kilku latach pojawiła się pierwsza koza, jako odpowiedź na dramatyczne alergie naszej córki. Łatwo nie było - wydojenie tego złośliwego zwierzęcia zajmowało mi 30 minut i rano, i wieczorem. Z czasem dla uspokojenia nastrojów naszej żywicielki dołączyły dwie kolejne kozy. Dojenie przestało być już tak kłopotliwe, a nadwyżki mleka zaczęliśmy przerabiać na domowe, mleczne przetwory. Te pierwsze próby były katastrofą, nie ma co ukrywać. Dawały radość, ale jeść się za bardzo nie dawały. Czas i popełnione błędy powoli pchały nas naprzód, ale tempo było mozolne. Wtedy to zaczęły powstawać do dzisiaj produkowane sery Chruśniakowe. Ochrzcił je tak Gieno Miętkiewicz, serowarski celebryta, podczas kręcenia u nas 6 odcinka drugiego sezonu programu kulinarnego „Przez dziurkę od sera”, emitowanego przez Kuchnię+. Macie czas, to zerknijcie na ten odcinek. Jakież to było nieporadne – dziś widzę to wyraźnie. Program wyszedł fajnie, ale nam uzmysłowił, jak wiele mamy do zrobienia. Pojawiła się możliwość odbycia warsztatów serowarskich z bardziej doświadczonymi serowarami z Polski. To był pierwszy milowy krok i narodziny sera Kazimierz. Zdradzę Wam, że nazwa nie jest pokłonem dla Króla, który założył nasze miasto, choć ta narracja reklamowo na pewno by się przyjęła. To hołd dla mojego dziadka, który był dla mnie zawsze wzorem zaradności, pracowitości i humoru. Zresztą każdy z serów, nosi w sobie jakąś cząstkę naszych, w tamtym czasie inspiracji, spostrzeżeń, zauroczeń.

Rozpoczął się czas intensywnych warsztatów i częstych wyjazdów serowarskich po całej Europie. Bo skąd brać jak nie od bardziej doświadczonych przyjaciół. Uczyliśmy się najpierw z grupą zrzeszoną w Stowarzyszeniu Serowarów Farmerskich i Zagrodowych, a następnie wraz z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu stworzyliśmy Stowarzyszenie Serowarów Rzemieślniczych. I tak trwamy, tworząc co rusz nowe wariacje serowarskie i nazywając je według naszych aktualnych fascynacji.

Gdybyśmy mieli wskazać sery, z których jesteśmy szczególnie dumni, najbardziej zadowoleni czy też, które sami najchętniej jemy, to byłyby dwa, jeszcze nie wspomniane.
Pan Liwko, to ser zainspirowany austriackimi serami górskimi. Twardy ser o pięknej nucie orzechowo-maślanej. Szczególnie smaczny jest po jakichś 8 miesiącach, które przeleży w naszej dojrzewalni. Nazwa zaś zainspirowana popularnym w sieci skeczem – nie napiszę jakim, sami sprawdźcie wpisując nazwę na YT.  Drugim jest Fermin. Tu inspiracją do nazwy była literatura, ta zwykle służy jako źródło pięknych nazw i postaci. Chętnie z niej czerpiemy jak pewnie widać po nazwie gospodarstwa. Wracając jednak do Fermina to ser z przerostem niebieskiej pleśni. Najpierw powstawał tylko z koziego mleka, teraz również z krowiego. Ci, którzy posmakowali, wiedzą dlaczego robimy go w tych dwóch wariacjach. To są całkiem inne sery. Choć identycznie robione, na tych samych kulturach bakterii. Kocham oba i chyba nie tylko ja, bo znajdują się one w menu kilku naprawdę wspaniałych restauracji.

A kierunek? W jakim zmierzamy kierunku….? Chyba w swoim – po prostu. Nasza ścieżka jest w nas. Nie marzy nam się ekspansja na cały świat, ani nawet na kraj.
Chcemy w spokoju delektować się przyrodą, która nas otacza, chłonąć radość z pracy.
Czuć wdzięczność, że nie prosiliśmy, a dostaliśmy. Ot tak, „na krzywy ryj”. ;)

 

PRODUKT

  • Sery kozie:

- dojrzewające ( z orzechem, czosnkiem niedźwiedzim, czarnuszką, kozieradką, KAZIMIERZ, FERMIN z przerostem pleśni, z pistacjami, chilli, kolorowym pieprzem, wędzony)

  • Sery twarogowe (twarożek kozi i twaróg z mleka koziego)
  • Jogurty kozie (naturalny, mango, jagoda, malina, truskawka, czekolada, owoce leśne)
  • Jogurty krowie (naturalny, mango, jagoda wiśnia-czekolada,
  • Sery świeże (feta kozia, Halloumi kozi, Kozi Rajcuś, Halloumi krowi)
  • Sery krowie typy KORYCIN (z orzechem włoskim, czoskiem, kozieradką czarnuszką)

UPUST
Po okazaniu aplikacji - rabat 10%  

ADRES
ul. Brzegowa 13, 85-790 Bydgoszcz

Otwarte codziennie od 8.00-18.00 Choć zawsze lepiej upewnić się telefonicznie, że jesteśmy na miejscu. Tel. 501 012 033

http://serykozie.sklep.pl/
https://pl-pl.facebook.com/MalinowyChrusniak/